Zwrot ws. zaginionego 2,5-latka. „Poszukiwania kończą się w tym samym miejscu”
2,5-letni Emile na początku lipca zaginął u swoich dziadków we francuskich Alpach, na obrzeżach Le Vernet pomiędzy Grenoble i Niceą. W akcję poszukiwawczą zaangażowało się kilkaset osób. W pewnym momencie zamknięto nawet całą wioskę. Francuska policja przyznawała jednak, że nie miała żadnej wskazówki, która pozwoliłaby im podążać za konkretną teorią.
Początkowo śledczy mieli nadzieję, że uda się odnaleźć chłopca żywego. Wraz z upływem czasu zaczęli jednak rozważać coraz bardziej tragiczne scenariusze. Po 11 dniach od zaginięcia dziecka zamknięto alpejską wioskę na kolejne dwa tygodnie i ogłoszono koniec poszukiwań. Le Parisien podało, że w niedzielę po południu wznowiono poszukiwania Emile’a w okolicy Le Haut Vernet. Drony latają w dzień i w nocy, wykorzystywane są także psy specjalizujące się w poszukiwaniu ludzkich szczątków.
Wznowiono poszukiwania 2,5-latka. Wydarzył się tragiczny scenariusz?
Aby wjechać do wioski, należy przejść kontrolę dwóch funkcjonariuszy. Jedna z młodych kobiet jest rozgoryczona wskazując, że śledczy „najpierw szukali, potem przestali, a teraz znowu szukają”. Dodała, że „poszukiwania zawsze kończą się w tym samym miejscu” – w pobliżu zaginięcia dziecka. – Śledczy nie wykluczają żadnej z hipotez – powiedział Jean-Luc Blanchon, miejscowy prokurator.
Mieszkańcy alpejskiej wioski przyznają, że nie wiedzą, co myśleć o sprawie. Część wciąż ma nadzieję, że służbom „może uda się coś znaleźć”. Drudzy wydają się być pogodzeni i zwracają uwagę, że „jest już za późno”. Jedna z mieszkanek alpejskiej wioski opowiedziała o przesłuchaniu ws. zaginięcia 2,5-latka. Wróciła do głosów, że chłopiec mógł zostać porwany przez obcą osobę. Wyjaśniła, że ktoś taki szybko zostałby zauważony, a część starszych mieszkańców wioski „zna wszystkie samochody na pamięć”.